środa, 27 lipca 2016

Doukyuusei - Koledzy z Klasy ( anime z polskimi napisami )

Cześć!

Ostatnio dosyć długo mnie nie było. Na przeprosiny przychodzę do Was z czymś specjalnym, w co włożyłam bardzo dużo pracy.  Dzisiejszy wpis będzie wyjątkowo krótki, ale myślę, że wynagrodzi Wam to pełen film na końcu wpisu zawierający polskie napisy, które dzielnie dla Was tłumaczyłam ostatnimi tygodniami.
Zapraszam.

Kilka słów o Doukyuusei:
Anime opowiada historię, dwóch licealistów, jak zapewne łatwo się domyślić, kolegów z klasy. „Kolegów” to nieco zbyt dużo powiedzianych, bo poza tym, że mają razem zajęcia, znają się z widzenia i z nazwiska to raczej należą do dwóch światów i nie wchodzą sobie w drogę. Rihito jest typowym klasowym kujonem. Spokojny, poukładany, grzeczny i obowiązkowy. Lubiany przez nauczycieli. Hikaru to totalny luzak, niespecjalnie zainteresowany szkołą czy przyszłością. Bardziej przejmuje go bycie „cool” po prostu. Nie zwracają na siebie uwagi dopóki przez przypadek nie spotykają się w pustej klasie i Hikaru nie pomaga Rihito w nauce piosenki do szkolnego festiwalu. Zaczyna się od luźnej rozmowy, która miała przerwać krępującą ciszę, kończy na propozycji wspólnej nauki, a dalej wszystko idzie lawinowo.
Próżno szukać w Doukyuusei jakichś specjalnie ekscytujących przewrotów, niespodzianek, szokujących sytuacji. Nie ma miłości od pierwszego wejrzenia jak w filmach. Bohaterowie w miarę spędzania ze sobą czasu powoli zaczynają się w sobie zakochiwać. Stają przed nimi zupełnie normalne problemy związane ze szkołą, z nauczycielami, z egzaminami i wyborem studiów. Rihito i Hikaru czasami się na siebie obrażają, czasami kłócą, czasem nie dogadują. Bywają o siebie zazdrośni, schodzą się i rozchodzą. Są tylko nastolatkami, w których buzują hormony. I właśnie o takich ich codziennych, nastoletnich problemach opowiada anime.

Kiedyś któryś z moich znajomych słusznie zauważył, że większość mang i anime opowiada o szkolnym życiu. Nie o nadzwyczajnych sprawach, a o szarej codzienności, którą większość z nas ma wokół siebie. Zastanawiał się, dlaczego ludzie coś takiego kupują i czytają. Wtedy nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo sytuacja miała miejsce na konwencie i mieliśmy mnóstwo ciekawszych rzeczy do zrobienia, więc przyznałam, ze to dziwne.
Teraz po chwili namysłu stwierdzam, że trochę to rozumiem. To, co jest takie proste i codzienne jest nam o wiele bliższe niż niestworzone, ekscytujące historie. Pokazuje jak ciekawe jest normalne, zwyczajne życie. Pozwala wczuć się w sytuację bohaterów, bo przecież każdy z nas mógłby być na ich miejscu. Pozwala też trochę spojrzeć na siebie samego z pewnej perspektywy. „Koledzy z klasy” to anime, które zdecydowanie na to wszystko pozwala, przy tym jest czasem zabawne, czasem trochę smutne, czasami przeurocze. Zupełnie jak życie. A przy tym wcale nie jest nudne.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, po co większość yaoistek ogląda yaoi i odpowiadam na niewypowiedziane pytanie – są sceny boys love, jest dużo romantycznych sytuacji, są naprawdę gorące, głębokie pocałunki i troszeczkę molestowania niewinnych kujonków, ale wszystko w granicach przyzwoitości. Określiłabym to anime jako odpowiednie od 14-15 lat.

Tłumaczenie zajęło sporo mojego czasu, wymagało sięgania po XIII wieczną japońską poezję, liczenia sylab, otwierania miliona słowników, wypraszania pomocy u innych i godzin marudzenia, że mi coś nie gra. Nie jest idealne, musicie mi wybaczyć, ale to mój pierwszy raz, kiedy coś tłumaczyłam, cieszę się, że w ogóle wystarczyło mi cierpliwości. Jednocześnie proszę o uszanowanie mojej pracy i nie kopiowanie i nie wrzucanie filmu z tymi napisami na inne strony/chomiki/publiczne dyski. Jeśli chcecie się tym filmem z kimś podzielić, po prostu wyślijcie link do filmu na moim blogu. J



sobota, 4 czerwca 2016

Red Wine in the Dark Night

Cześć!

Na wstępie przepraszam za nieobecność. Uczelnia mnie czasami pokonuje, poza tym miałam sporo spraw prywatnych na głowie, co weekend mi „coś wypada” (Konwenty przeważnie. Swoją drogą, ktoś się wybiera na wondercon?) i jakoś czasu na pisanie brak. Nie mam pewności jak będzie z wpisami w przyszłości, bo niestety szkołę trzeba skończyć, a na kolejne weekendy również mam sporo planów i czasu wolnego będzie mało.
Mogę Wam za to obiecać, że zbieram bardzo intensywnie materiał na kolejne wpisy i sporo mam jeszcze do powiedzenia :)
Dzisiaj, zgodnie z zapowiedzią film. Będzie trochę strasznie, bo będę bardzo kręcić nosem i bardzo krytykować. Bo film mi się nie podobał. Oczywiście fakt, że mi się nie podobał nie oznacza, ze jest zły, bądź niewart uwagi. Nie chcę też obrażać niczyich uczuć, więc jeśli ktoś go uwielbia, okej. To poniżej to po prostu moja osobista opinia.
Niebawem czeka mnie sesja egzaminacyjna, więc zapewne czasu nie będzie dużo. Później jednak na pewno napiszę Wam tu o czymś milutkim i ciekawym. Mam też w planach przetłumaczenie dla Was pewnego anime, którego jeszcze z polskimi napisami nie widziałam. Jeśli nikt mnie nie ubiegnie, będziecie pierwszymi, którzy je obejrzą z polskimi napisami. ;)

RED WINE IN THE DARK NIGHT





To nowy film, z 2015 roku. Tajski. Uwielbiam nowe, tajskie filmy, ponieważ zwykle są nagrane w naprawdę dobrej jakości, ostre, w dobrym oświetleniu, z dużym kontrastem. Takie najprzyjemniej mi się ogląda.
Zwróciłam na niego uwagę, ponieważ jedną z głównych ról gra Sripinta Pongsator, aktor, którego widziałam w paru innych filmach, którego naprawdę lubię. Jeśli chodzi o samą jego grę, tym razem również mnie nie zawiódł. Jak zwykle był uroczy, jak zwykle idealnie oddawał emocje towarzyszące bohaterowi i jak zwykle w jego uśmiechu można było się zakochać.
Zaintrygował mnie też fakt, że film miał dotyczyć romansu między człowiekiem a wampirem. Jestem całkiem mrocznym stworzeniem, więc mam słabość do wampirów. Niestety niewiele jest utworów które łączą moje zamiłowanie do mroku i do boys love, stąd byłam bardzo podekscytowana, że coś takiego się pojawiło.
Jak wyszło ostatecznie? Moim zdaniem film, który zapowiadał się całkiem dobrze skończył jako gejowska parodia zmierzchu. (Uprzedzając sugestie, tak, słyszałam o twinklight, ale tego recenzować nie zamierzam. Mimo wszystko wolę RWitDN jako lżejszą i zabawniejszą parodię) W sumie był na tyle kiepski, że jako parodia wypadł nawet całkiem zabawnie i nieźle. Szczególnie, że miał sporo wspólnego. Jedyny wampir pojawiający się w filmie jest „wegetarianem”, ma miękkie serce i woli cierpieć katusze niż zabijać ludzi. Zakochuje się w nim pewien kruchy i delikatny człowiek, który ma kilku innych adoratorów, lepszych od wampira, ale zamiast uciec gdzie pieprz rośnie i związać się z kimś kto go kocha na zabój, jest w stanie zapewnić mu byt, woli komplikować sobie życie, ryzykować i wiązać się z wampirem. Brzmi znajomo, prawda?
Zarys Fabuły:

Film opowiada o nastolatku imieniem Wine (w mojej interpretacji odpowiednik Belli), który jest w związku z chłopakiem o imieniu Tee. Jest w nim głęboko zakochany. Niestety Tee jest pod presją kolegów, nie chce się przyznać jawnie do bycia gejem, oznajmia, że tylko się Wine’m bawił i wcale mu na nim nie zależy. Zrywa z nim.
Wine jest szczęściarzem, ponieważ ma po swojej stronie kogoś takiego jak Boy. Boy jest biznesmanem zakochanym w Win’ie. Od dawna go wspiera na każdy możliwy sposób, robi wszystko by Wine zgodził się z nim być. Jest przystojny, bogaty, troskliwy. Niczego mu nie brakuje. (Trochę jak odpowiednik Jacoba ze zmierzchu). Gdyby Wine poświęcił mu troche więcej uwagi zamiast uganiać się za dziecinnym Tee, zapewne byliby razem szczęśliwi. Niestety Wine nie zwraca na niego większej uwagi (poza sytuacjami gdy czegoś od niego potrzebuje).
Kumple Tee postanawiają się zabawić kosztem naiwnego Wine’a i wmawiają mu, że Tee tak naprawdę go kocha, miał trochę problemów ze sobą, ale chce do niego wrócić. Poinformowali go, że Tee chce się z nim zobaczyć późnym wieczorem w ruinach opuszczonego wieżowca.
Nie bez powodu napisałam „naiwnego Wine’a”. Chłopak oczywiście przyjmuje to z entuzjazmem do wiadomości i pędzi na spotkanie z ukochanym nie zastanawiając się dlaczego zamiast zadzwonić wysłał on kolegów ani czemu chce się spotkać w tak dziwacznym miejscu.
Wine spędza noc w opuszczonym budynku czekając na Tee. Spotyka tam tajemniczego chłopaka, który jest absolutnie wycieńczony i błaga go o pomoc. Nieznajomy jest wygłodzony, słaby, nie wie jak się nazywa, kim jest, nic nie pamięta. Wine obiecuje mu pomóc, biegnie po jakieś jedzenie. Niestety okazuje się, że po zjedzeniu czegoś nieznajomy czuje się gorzej i wszystko mu szkodzi zamiast pomagać. Wine potyka się o coś w ciemności i rozbija sobie kolano, a wiedziony instynktem chłopak zaczyna zlizywać krew z jego nogi. W ten sposób wychodzi na jaw, że jest wampirem. (Przynajmniej dla widza. Bohaterowie dochodzą do wniosku, że skoro nie ma kłów to wampirem nie jest.)
Wine zaczyna opiekować się wampirem i karmić go swoją krwią. Kiedy ten zaczyna dochodzić do siebie, Wine wykorzystuje Boya do tego, by zdobyć mieszkanie. Okłamuje go, że ma problemy z rodzicami i musi się wynieść z domu, bo dłużej tego nie zniesie. Wspominałam, że Boy jest kochany i robi wszystko by zdobyć serce naszego bohatera?
Wine przyprowadza sobie do mieszkania Boya wampira. Nadaje mu na imię „Night” i proponuje by zostali parą.
Początkowo jest całkiem słodko i uroczo, problemem jest krew. Night nie chce pić krwi Wine’a. Boi się, że pewnego dnia go zabije wypijając ją do końca. Oczywiście polowanie na ludzi nie wchodzi w grę. Woli sam umrzeć niż kogoś skrzywdzić. Krew musi więc zdobywać Wine. Początkowo eksperymentuje ze zwierzęcą, ale ta również szkodzi Night’owi. Ostatecznie posuwa się do naprawdę makabrycznych rzeczy. Zwabia mężczyzn do opuszczonego budynku, oszołamia ich, więzi i upuszcza im krew by później karmić nią swojego chłopaka. Okłamuje go, że to krew zwierzęca.
Wine z jednej strony jest uroczym, niewinnym chłopcem, widzimy naprawdę pełne czułości sceny między nim, a Night’em, z drugiej jednak jest bezwzględnym oprawcą krzywdzącym innych. Przy tym nie przestaje być absolutnie naiwnym i zachowuje się czasami zupełnie głupio. Kojarzy mi się w takich chwilach z wspomnianą wcześniej Bellą ze zmierzchu, która niczego nie potrafiła porządnie sama zrobić, stale wpadała w tarapaty i ktoś musiał ją ratować.
Nie będę opisywać dalszej akcji, by nie zdradzać fabuły i nie zepsuć oglądania osobom, które zechcą film obejrzeć. Nietrudno się jednak domyślić, że jeśli ktoś tak naiwny i głupi łapie się za zbrodnię, to nie może skończyć się dobrze i ujść mu płazem.

Obsada:
Wine - Sripinta Pongsatorn 

Night - Fuhrer Steven 


Boy - Kisthachapon Tananara











Tee - Nontapat Intarasuan












Dlaczego warto obejrzeć Red Wine in the Dark Night?
Właściwie filmu nie uznałabym za specjalnie wartościowy. Niewiele się z niego nauczymy. Być może tego jak nie popełniać zbrodni, tego, że jeśli się z kimś umawiamy to lepiej bezpośrednio, a nie przez kogoś, oraz, że nie wszystko co jest robione w imię miłości jest dobre. Czasami miłość bywa okropna, egoistyczna i krzywdząca i nie ma w niej niczego dobrego.
Właściwie film polecałabym osobom, które chcą po prostu popatrzeć na przystojnych chłopców, odstresować się, potrafią podejść do filmu z dystansem. Dystans jest tu jak najbardziej wskazany. Podkreślę to jeszcze raz – film mi się nie podobał, ale nie żałuję, że go oglądałam. Mimo wszystko miło było popatrzeć na przystojnych aktorów, a ostatecznie stwierdziłam, że całość jest całkiem zabawna. Mnie bawiła.
Warto obejrzeć dla samych aktorów, którzy pomimo kiepskiej fabuły dobrze się spisali.

To, co Tygryski lubią najbardziej…

Film zdecydowanie z ratingiem 18+. Oczywiście nie jest to porno, ale scen łóżkowych jest całkiem dużo, niektóre pokazane całkiem blisko. Ogółem jest sporo bliskości, więc być może dla niektórych to będzie jeszcze jeden powód, dla którego warto film obejrzeć. ;) (Już ja dobrze wiem, co Wam siedzi w głowie, nie wypierajcie się :P )
Film dla osób pełnoletnich, nie polecam oglądania na głośnikach, przy młodszym rodzeństwie itp.

Red Wine in the Dark Night w zdjęciach:










Oficjalny Trailer:


Dane techniczne i linki:

Reżyser: Tanwarin Sukkhapisit
Kraj: Tajlandia
Premiera: 23.07.2015
Oficjalny fanpage: https://www.facebook.com/redwineinthedarknightmovie


Gdzie obejrzeć?
(dostępność: 04.06.2016)

Wersja CAM z angielskimi napisami:
http://video.anyfiles.pl/Czerwone-Wino-w-Ciemn%C4%85-Noc-thai-boys-love-movie/Kino-i-TV/video/168443
Obecnie po internecie krążą wersje dvd, ale tylko z tajskimi napisami. Kiedy znajdę lepszą wersję, dodam nowy link.



czwartek, 14 kwietnia 2016

Wyniki Rozdania

Cześć!
Jakiś czas temu ogłosiłam na blogu i fanpage'u konkurs, w którym można było wygrać recenzowaną przeze mnie niedawno książkę "Inne Zasady Lata"
Termin zgłoszeń upłynął wczoraj, dziś pora na wyniki.

Zgłosiło się 7 osób. Od początku nad wynikami konkursu czuwała bardzo kompetentna i bezstronna panda, która kontrolowała, by losowanie było uczciwe :)
Osobiście wylosowała szczęśliwca...

...którym jest...

Gratulujemy i prosimy o przesłanie adresu do wysyłki na maila silminyel@onet.pl
Osoby, którym się nie udało pocieszamy, że to na pewno nie ostatni konkurs na blogu z książką do wygrania, więc szans zapewne będzie jeszcze sporo.

Ostatnio mam sporo nauki, dlatego nieco opóźnia się dodanie nowego wpisu. Postaram się jednak zrobić wszystko, by napisać i dodać go już w ten weekend.
Do usłyszenia niebawem!



niedziela, 27 marca 2016

Ikebukuro Boys Love Academy

Witajcie!

Dziś troszeczkę nietypowo, bo nie zostawię Wam żadnej lektury do przeczytania, ani żadnego materiału do obejrzenia, ale obiecuję, że następnym razem przedstawię Wam jakiś ładny film. Blog nie bez powodu nazywa się „okiem yaoistki”, a nie np. „recenzje Sil”. Chcę Wam pokazać nie tylko to, co czytam i oglądam, ale też troszkę przybliżyć, w jaki sposób patrzę na świat i co ciekawego w tym świecie znajduję. Dziś zabieram Was na małą, wirtualną wycieczkę. Bardzo chciałabym kiedyś wybrać się tam na całkiem dużą, realną wyprawę, niestety cel naszej podróży jest całkiem daleko… a konkretniej znajduje się w dzielnicy Ikebukuro, w Tokio…



Co to za wyjątkowe miejsce?
Miejsce, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć to kawiarnia znajdująca się w dzielnicy Ikebukuro. (Podział administracyjny Tokio jest nieco skomplikowany. Ikebukuro to coś w rodzaju „podcentrum”. Nie tym jednak się dziś zajmujemy, dlatego zainteresowanych odsyłam do poszukania informacji na własną rękę i proszę o wybaczenie, że dla ułatwienia nazywam to miejsce ‘dzielnicą’.)
Samo Ikebukuro jest już wyjątkowym miejscem. To taki mały raj dla „fuyoshi”. Warto zapamiętać to słowo, bo tyczy się zapewne większości z nas. ;) „Fuyoshi” to słowo, którym w Japonii określa się yaoistki. Dosłownie znaczy coś w rodzaju „spalona dziewczyna”, „zmarnowana dziewczyna”. Wiecie, taka, która woli związki męsko-męskie i sama niespecjalnie się do związku nadaje, bo woli romanse yaoi niż hetero. W Ikebukuro jest bardzo dużo miejsc skierowanych właśnie do yaoistek, poczynając na księgarniach z yaoicami po sklepy z elementami cosplayowymi, wypożyczalniami filmów i tak dalej… Jednym z miejsc, które szczególnie mnie ujęło jest kawiarnia „Boys Love Academy”. Nazwa mówi chyba sama za siebie, prawda?
Kawiarnia została otwarta w 2011 roku. Ma już pięć lat i chociaż dla obcokrajowców jest dość egzotycznym miejscem, w Japonii nie jest jeszcze bardzo popularna. Wyjątkowość "Boys Love Academy" polega na niezwykłym klimacie panującym w kawiarni, który sprawia, że klient czuje się w środku jak w interaktywnym serialu yaoi, oraz na "menu specjalnym".

Realia „kawiarni”.
Nietrudno się domyślić, że „Boys Love Academy” nie jest zwykła kawiarnią. Już przekraczając jej próg staje się częścią zupełnie innego świata. Każdy klient w kawiarni wciela się w rolę ucznia. Niezależnie od wieku, podczas pierwszej wizyty zostaje pierwszoroczniakiem. Kawiarnia jest liceum. Trudno uwierzyć, że dziewczyny wymęczone po szkole przychodzą zrelaksować się w miejscu stylizowanym na szkołę, prawda? Na szczęście nikt tu nikogo nie męczy zadaniami z matmy czy historii.
W kawiarni pracują sami młodzi mężczyźni. Kelnerzy ubrani są w stroje stylizowane na licealne mundurki. Większość z nich wygląda jak żywcem wyjęta z mangi yaoi. Są podzieleni na trzy klasy. Po kolorze krawata można rozpoznać, w której klasie jest dany uczeń. (kolory zmieniają się, co jakiś czas, dlatego nie podaję tu, jaki kolor przypada któremu rocznikowi). Rocznik jest ważny, ponieważ w Japonii przywiązuje się dużą wagę do tego, by w odpowiedni sposób zwracać się do osób starszych i młodszych od siebie. Klient musi wiedzieć, jak tytułować danych kelnerów. Na wstępie każdy klient otrzymuje „legitymację szkolną”, która jest nie tylko miłą pamiątką wizyty w tym niecodziennym miejscu, ale może też posłużyć zbieraniu punktów w programie lojalnościowym i przynosić sporo korzyści.
W kawiarni panuje atmosfera „boys love”. Nie ma (prawdopodobnie) żadnych pocałunków ani nic w tym stylu, ale kelnerzy cały czas pozostają w kontakcie ze sobą, rozmawiają, flirtują, dotykają się, często doprowadzają do dwuznacznych sytuacji między sobą.
Sam wstęp do kawiarni jest płatny. Na miejscu można zamówić, jak na kawiarnię przystało, różne napoje, desery, śniadania i dania główne. Klientki zwykle nie przychodzą tu jednak, by jeść. W środku można rozmawiać z kelnerami (którzy przecież są ‘kolegami’ ze szkoły, więc rozmowa z nimi nie jest niczym niewskazanym), po prostu się im przyglądać, albo skorzystać z bardzo obszernego zbioru mang yaoi i po prostu posiedzieć i poczytać.
 Poza normalnym menu jest też menu „specjalne”. Pozwala ono na zamówienie np. specjalności zakładu, czyli „Fantasizing Coupling Pocky”.


Menu Specjalne
„Fantasizing Coupling Pocky” to najdroższe, najmniej kaloryczne, a jednocześnie najsłodsze pocky pod słońcem. Cała jego magia polega na sposobie podania. Nie jemy go buźką, a oczkami ;).
Po złożeniu zamówienia możemy wybrać dwie osoby z obsługi, które odegrają na naszych oczach krótką scenkę „yaoi” i zjedzą owo pocky za nas. Tak „usta usta”. Jak wspominałam, nie mam daru do pisania, dlatego zamiast opowiadań piszę Wam recenzje.  Poniżej wstawię kilka filmików, na których owo Fantasizing Coupling Pocky jest pokazane. Wygląda o wiele atrakcyjniej niż wydawałoby się po moim opisie ;).
”Coupling Onigiri” pozwala na wybranie dwóch osób z obsługi, którzy razem, na naszych oczach przygotują specjalnie dla nas onigiri. Oczywiście będą zachowywać się tak, jakby byli absolutnie sami, flirtować i tak dalej. Onigiri dostajemy my, ale przy tej opcji nie ma ‘całusa’.

Obsługa
W kawiarni pracuje około 15-20 osób. (Liczba pracowników się zmienia, jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Nawet w tej chwili jest ogłoszony nabór na pracowników, więc jeśli czytają mnie jacyś panowie, proponuję rozważyć ciekawą ofertę pracy w Tokio…) Zwykle jednorazowo w kawiarni przebywa około 5-6 kelnerów. Większość z nich zna podstawy angielskiego, więc nie musimy martwić się, jeśli nie znamy japońskiego.
Jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany, na stronie internetowej kawiarni jest odrębny dział przeznaczony dla pracowników, w którym można znaleźć linki do ich twitterów i blogów. Do obejrzenia tutaj: http://www.blcafe.jp/pc/profile/index.html

Godziny otwarcia i rezerwacje
W kawiarni jest miejsce dla około 30 klientów. Nieczęsto jednak zdarza się, by była przepełniona. Rezerwacja jest oczywiście konieczna dla większej, zorganizowanej grupy osób. Można jej dokonać telefonicznie bądź przez stronę internetową. Rezerwacja jest stuprocentową gwarancją, że znajdzie się dla nas wolne miejsce, jednak, jeśli wybieramy się tam samotnie, bądź niewielką grupą, można spokojnie zaryzykować i przyjść bez rezerwacji. Rezerwacja kosztuje 300 ¥ za miejsce (ok. 10zł).
Kawiarnia jest otwarta od poniedziałku do piątku - od 15:00 do 22:00; w sobotę - od 12:00 do 5:00 (w niedzielę rano); w niedzielę - od 12:00 do 22:00.

Ceny
Wstęp do kawiarni –za pierwszą godzinę (w cenę wliczony jest 1 napój) – 1000 ¥ = ok. 34zł
Przedłużenie wizyty o pół godziny – 500 ¥ = ok. 17zł
Wizyta nocna (w soboty, od północy do 4 rano; w cenę wliczony 1 napój) – 2800 ¥ = ok. 95zł
„Rekrutacja” do szkoły (opłaty administracyjne przy pierwszej wizycie, wyrobienie legitymacji) – 100 ¥ = ok. 3,50zł
Fantasizing Coupling Pocky – 980 ¥ = ok. 33zł
Coupling Onigiri – 980 ¥ =ok. 33zł
Jedzenie i napoje (ceny przybliżone):
Spaghetti – 780 ¥ = ok. 26zł
Potrawy z ryżu 780 ¥ = ok. 26zł
Napoje – 480 ¥ = ok. 16,50zł
Kawa – 680 ¥ = ok. 23zł
Desery - 580-780 ¥ = ok. 20-26zł

Zasady panujące w „szkole”
1)      Zakaz robienia zdjęć (z wyjątkiem zdjęć jedzenia i menu)
2)      Zakaz dotykania kelnerów
3)      Zakaz wnoszenia jedzenia i napojów z zewnątrz
4)      Zakaz zostawania w szkole „po czasie”

Program lojalnościowy
Za każde wydane 1000 ¥ dostaje się 1 punkt na kartę lojalnościową (legitymację). Zebrane punkty gwarantują różne „bonusy”.
Bonusy: (nie gwarantuję, że wszystko dobrze przetłumaczyłam. Niestety te informacje są dostępne tylko po japońsku, a za mój ‘japoński’ ręczyć nie mogę.)
10 pkt – wybrany przez nas uczeń przygotuje specjalnie dla nas, na naszych oczach napój (ten, który jest w cenie wejściówki).
20 pkt – przed wizytą w kawiarni możemy zadzwonić i poprosić by któryś uczeń wyszedł nam naprzeciw i przyprowadził nas osobiście do kawiarni. (będzie na nas czekał w parku Higashi-Ikebukuro)
30 pkt – promocja do klasy drugiej i cheki (zdjęcie z aparatu instax z podpisem) wybranego przez nas ucznia
40 pkt -  wybrany przez nas uczeń (obecny w danej chwili w kawiarni) przygotowuje dla nas domowy posiłek (za posiłek płacimy 780 ¥)
50 pkt- podobnie jak przy 20 pkt, uczeń kawiarni wyjdzie „odebrać nas z parku”, ale tym razem możemy wybrać konkretną osobę spośród obecnych w kawiarni
60 pkt – szkoła będzie obchodzić nasze urodziny i otrzymamy kartkę podpisaną przez 12 osób. (uczniów?) Można to wykorzystać w czasie 2 tygodnie przed do 2 tygodnie po urodzinach
70 pkt – otrzymujemy kartkę z  wiadomością od wybranego przez nas ucznia
80 pkt – dwoje uczniów odgrywa przed nami scenkę
90 pkt – promocja do trzeciej klasy, cheki dwóch wybranych przez nas uczniów (wspólne ‘coupling’), przypinka z logo kawiarni
90 pkt ~ -powyżej 90 pkt za każde 10 więcej można uzyskać korzyści podobne do tych wymienionych wyżej, korzyści są zmienne, więc można uznać je za ‘niespodziankę’. Regulamin promocji nie określa, jakie mają być konkretnie.
300pkt – otrzymujemy śliczny album ze zdjęciami wszystkich uczniów.

Dlaczego warto odwiedzić Ikebukuro Boys Love Academy?
Trzy dychy za jedno, zwykłe, pocky, na które możemy ledwie popatrzeć?! NIE WARTO!
A tak absolutnie poważnie… Bardzo chciałabym napisać, że wizyta w takim miejscu przynosi jakąś korzyść duchową, niesie ze sobą jakąś głębszą wartość, uczy czegoś. Muszę jednak szczerze przyznać, że niestety nie doznamy tam raczej nagłego oświecenia, ani nic z tych rzeczy. Nie powiem jednak, że nie warto tam pójść. Ceny są atrakcyjne (jak na Japonię) i myślę, że nawet, na skromną, Polską kieszeń całkiem przystępne. Warto tam pójść by po prostu poprawić sobie nastrój. Odstresować się po ciężkim dniu, spędzić trochę czasu w sympatycznym towarzystwie. Poniżej zamieszczę kilka zdjęć, oraz kilka filmików, na których (nawet, jeśli ktoś nie rozumie japońskiego i angielskiego) wyraźnie widać jak ciepła atmosfera panuje w kawiarni.
W tej chwili Ikebukuro Boys Love Academy jest absolutnie poza moim zasięgiem. Jako biedna studentka mogę sobie powędrować do Japonii jedynie wirtualnie, albo palcem po mapie. Gdyby jednak takie miejsce znajdowało się w Polsce, myślę, że odwiedziłabym je przynajmniej raz, by zobaczyć ‘jak to jest’. A znając mnie szybko wpadłabym w obsesję i zaczęła zbierać punkcik do punkcika na karcie. :)


Ikebukuro Boys Love Academy w zdjęciach:
(źródła zdjęć są podane pod nimi, drobniejszą czcionką)
https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/
http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/


Ikebukuro Boys Love Academy w filmach:







Informacje i linki:
Lokalizacja: Ikebukuro male BL Gakuen
Yubinbango170-0013 Toshima Ikebukuro 3-9-13 Iwashita, budynek 2F
(naprzeciwko Teikyo Heisei University, 10 minut drogi od wschodniego wyjścia stacji Ikebukuro)



Twitter: https://twitter.com/BLcafe_ikemen

sobota, 19 marca 2016

Benjamin Alire Saenz - Inne zasady lata

Cześć!

Kochani, muszę przyznać, że jestem miło zaskoczona tym, jak ciepło przyjęliście mnie i mojego bloga. Pod pierwszym postem pojawiły się pierwsze komentarze, jesteście też całkiem aktywni na facebooku, za co gorąco Wam dziękuję. Mam nadzieję, że nie zawiodę Was kolejnymi postami. Obiecuję się starać. :)
Zgodnie z zapowiedzią na facebooku, (jeśli ktoś jeszcze nie wie, informuję, że wrzucam na fanpage drobne wskazówki co do tego, o czym będzie kolejny post), dzisiaj opowiem Wam o pewnej książce…

Wpis dedykuję Adzie, która osobiście zaciągnęła mnie do księgarni i wsadziła „Inne zasady lata” w moje łapki. Dziękuję.

Na końcu posta czeka na Was niespodzianka :)
Przepraszam za jakość zdjęć, niestety nie mam zdolności fotograficznych. Nie dysponuję również dobrym aparatem. Mam nadzieję, ze mi to wybaczycie.




Zarys fabuły:

Akcja powieści toczy się w El Paso, w Meksyku. Jest 15 czerwca 1987 roku, kiedy poznajemy jej głównego bohatera. Zapewne na myśl, że cofamy się o prawie 30 lat, i to do Meksyku,  wyobrażamy sobie, że będziemy mieć do czynienia z mocno opalonymi, opychającymi się burito gangsterami w dziwacznych kapeluszach. Przynajmniej moja mina na nazwę „El Paso” niespecjalnie wyrażała zadowolenie.
A jednak byłam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że głównym bohaterem jest nastolatek, całkiem normalny, całkiem blady i całkiem bez dziwnych kapeluszy i zamiłowania do burito. Gangsterem też nie jest. No, może czasami droczy się ze swoją mamą o to, że być może powinien wstąpić do gangu, bo przecież jest prawdziwym meksykaninem, ale nie mówi tego poważnie.
Fabuła książki raczej nie jest złożona. Dwoje piętnastolatków spotyka się w całkiem przeciętnych okolicznościach, latem, na basenie. Oboje są znudzeni. Poznają się, zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Owszem, zdarzają się, jak to w książkach, rzeczy nieprzeciętne. Między innymi jeden z nich wykazuje się ogromnym heroizmem i ma swoje pięć minut jako niemalże bohater. Ale to nie jest tematem powieści. Moim zdaniem tematem powieści jest to, jak niezwykły jest ten przeciętny, zwyczajny świat widziany z perspektywy młodej osoby, która właśnie go poznaje.
Jak wspomniałam fabuła jest prosta. Bohaterowie spotykają się, spędzają razem czas. Coraz więcej i więcej czasu. Nawiązują głęboką przyjaźń. Na ich drodze pojawiają się różne przeciwieństwa, mniejsze lub większe tragedie, rozstania, które wystawiają ich znajomość na próbę, pierwsze doświadczenia z dziewczętami, problemy rodzinne. Największą jednak próbą dla ich przyjaźni jest jednak fakt, że przekształca się ona w zakochanie. Niestety tylko jednostronnie. Jak na tak młody wiek bohaterowie powieści mają naprawdę wiele problemów z którymi muszą sobie radzić.

Bohaterowie:

Ari – właściwie Angel Aristotiles Mendoza. To z jego perspektywy prowadzona jest narracja. Nosi imię wielkiego filozofa, choć nie na cześć samego Arystotelesa, a na cześć własnego dziadka, który również właśnie to imię nosił. Moim zdaniem do Ariego pasuje tak „wielkie” imię.
Ari jest buntownikiem. Być może w tym wieku etap buntu jest normalny, ale Ari przechodzi go naprawdę burzliwie. Bywają chwilę, kiedy jest naprawdę wściekły. Ma sporo problemów z rodziną, choć z pozoru w jego domu wszystko jest w porządku. Starszy brat Ariego, Bernardo jest w więzieniu. Ari niewiele o nim wie, a jego temat jest w domu tematem tabu. Długo nie wiemy dlaczego właściwie Bernardo trafił do więzienia i co sprawiło, że rodzice zachowują się jakby nigdy nie mieli drugiego syna. Kolejnym problemem Ariego jest jego własny ojciec, który był kiedyś na wojnie i od tego czasu nosi w sobie dziwny ciężar i jest bardzo zamknięty w sobie. Początkowo jednak Ari bardzo wyraźnie definiuje to, co jest jego największym problemem: „Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego”. Więc cały swój bunt Ari kieruje właściwie przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Próbuje za wszelką cenę odnaleźć siebie i ułożyć sobie życie po swojemu i według własnych zasad.
Ari pomimo całego swojego buntu jest bardzo wrażliwą osobą. Mam wrażenie, że jest nieco zagubiony. Bardzo dużo myśli. Przez cały czas czytania książki właściwie siedzimy w jego głowie. Pamiętam jak sama miałam te piętnaście, szesnaście lat i przyznaję, że autor doskonale oddał myśli nastolatka. Człowiek w tym wieku czuje tysiąc rzeczy jednocześnie i myśli o kilkuset sprawach na raz. Ten natłok myśli bywa czasami naprawdę szalony. Jak na szalonego nastolatka przystało.

Dante – Dante Quintana. Również piętnastolatek. Absolutne przeciwieństwo Ariego. Pochodzi z dobrego domu, jego tato jest profesorem angielskiego. Sam Dante jest osobą bardzo mądrą, oczytaną, wrażliwą. Sporo wie o świecie, co często mu się przydaje i sprytnie to wykorzystuje. Uwielbia czytać. Nie tylko prozę, ale również poezję. Z jakiegoś powodu potrafi dotrzeć do Ariego na tyle, by i jego przekonać do przeczytania tomiku wierszy.
Jest buntownikiem, to chyba typowe w tym wieku, ale swój bunt wyraża w zupełnie nieszkodliwy, zabawny sposób. Dante buntuje się przede wszystkim przeciw niesprawiedliwości losu. Troszczy się o każde żywe stworzenie, jest bardzo empatyczny. Myślę, że gdyby żył teraz w Polsce, swój bunt wyrażałby na przykład dietą wegańską. Oczywiście to tylko moje wyobrażenie ‘współczesnego’ Dante. Jest artystą i wolną duszą. Nienawidzi butów. Nienawidzi kłamstw. Nienawidzi ograniczeń. Dante nie wstydzi się mówić tego, co myśli. Nie boi się przyznawać do własnych myśli i uczuć, co nie znaczy, ze zawsze otwarcie o nich mówi. Jest całkiem tajemniczą osobą. Artystyczna, wolna dusza.
To, co mnie w nim najbardziej ujęło to ta jego nienawiść do butów. Wykorzystuje każdą okazję by się ich pozbyć. Wchodząc do domu Ariego zdejmuje buty przed przestąpieniem progu.
”Japończycy tak robią – wyjaśnił. –Nie wnoszą brudu tego świata do czyjegoś domu.”
Pewnego razu wymyślił grę polegającą na rzucie butem w dal. Prawdopodobnie tylko po to, by rozwalić swoje buty i mieć usprawiedliwienie dla chodzenia boso.
Jest coś wyjątkowego w chodzeniu latem boso. Zdarza mi się to i osobiście bardzo to lubię. Niezależnie od tego czy pod stopami czuję miękką trawę, czy sypki piasek w którym zatapiają się stopy, czy nawet przyjemnie rozgrzany, gładki chodnik. Oczywiście nie odważyłabym się wyjść boso na spacer po mieście. Dlaczego? Co jest złego w chodzeniu boso? Być może nawet Dante mi trochę imponuje swoją odwagą.

O ile cała narracja jest pierwszoosobowa i prowadzona z perspektywy Ariego, więc ciężko doszukać się jakiegoś jego opisu, o tyle fragmenty opisujące Dantego pojawiają się dosyć często. Pozwolę sobie przytoczyć jeden z pierwszych, by nieco lepiej przybliżyć to, jakie zrobił pierwsze wrażenie na Arim.

„Miał piętnaście lat. Kim był? Wyglądał delikatnie, ale taki nie był. Zdyscyplinowany, twardy i kompetentny, nie udawał, że jest głupi i zwyczajny. Nie był ani taki, ani taki. Był zabawny, skoncentrowany i zawzięty. To znaczy, gość potrafił się zawziąć. I nie było w nim nic wrednego. Nie rozumiałem, jak mógł żyć na tym podłym świecie bez krzty podłości. Jak można żyć bez odrobiny draństwa? Dante stał się jeszcze jedną tajemnicą we wszechświecie pełnym sekretów.”

Tytuł:

Oryginalny tytuł powieście brzmi: „Aristotle and Dante discover the Secrets of the Universe”.
W dosłownym tłumaczeniu na język polski: “Arystoteles I Dante odkrywają tajemnice wszechświata”. Zupełnie prosty i niewyszukany tytuł, a jednak doskonale pasuje do tej książki, bo rzeczywiście na poznawaniu tajemnic. Chłopcy poznają tajemnice dotyczące ich samych, odkrywają siebie, swoją seksualność, swoje poglądy wobec świata. Dante poznaje Ariego, który jest wyjątkowo tajemnicy. „Nieprzenikalny”. Ari próbuje się dowiedzieć o tym, co czuje jego ojciec. Próbuje też odkryć prawdę o swoim tajemniczym bracie. W ich życiu pojawia się mnóstwo tajemnic.
Polski tytuł „Inne zasady lata” nawiązuje do sytuacji, która ma miejsce w jednym z pierwszych rozdziałów. Ari wybiera się na basen. Ma na sobie starą koszulkę, którą jego ojciec zdobył lata temu na jednym z koncertów. Koszulka nie dość, że jest stara, to jeszcze noszona przez kilka dni. Matka zwraca na to uwagę. Gdyby był to normalny dzień, Ari musiałby się przebrać. Ale to nie był zwykły dzień. To był lipiec, więc nasz bohater wybronił się właśnie tym, że jest lato, a latem panują inne zasady.
Sposób przedstawienia historii:


Powieść nie należy do szczególnie długich. Polskie wydanie książki ma 338 stron, 105 rozdziałów podzielonych na 6 części. Średnio 3,22 strony na rozdział. Każda część ma własny podtytuł, większość jest też opatrzona cytatem. Poniżej zamieszczę zdjęcia poszczególnych stron rozpoczynających każdą część.
Rozdziały mają bardzo zróżnicowaną długość. Bywają takie, które trwają kilka stron, bywają również takie, które złożone są zaledwie z kilku zdań. Podoba mi się to, ponieważ rozdziały rozpoczynają i kończą się bardzo naturalnie. Nie ma jakiejś reguły objętościowej. Poza tym książkę bardzo przyjemnie i szybko się czyta, bo taki podział sprawia, że jest bardziej przejrzysta.
Jeśli chodzi o sam styl pisania. Cała historia została przedstawiona w bardzo subtelny sposób.
Ari jest osobą bardzo inteligentną. Przemyślenia, którymi się dzieli z czytelnikiem często są naprawdę głębokie i być może nieco zbyt poważne jak na jego wiek. Jednocześnie jego zachowanie i część myśli jest typowa dla nastolatka.
Nigdy nie byłam nastolatkiem. Byłam nastolatką. To bardzo duża różnica. Nie miałam okazji przeżyć tego, co przeżywa chłopiec stający się mężczyzną, ale myślę, że ta książka dała mi pewną namiastkę tego.

Dlaczego warto przeczytać „Inne zasady lata”?

Jeśli jeszcze nie przekonałam Cię, że jest to naprawdę wartościowa książka, po prostu uwierz mi na słowo i spróbuj ją przeczytać.
Szczerze powiedziawszy, gdyby mi jej nie polecono nie sięgnęłabym po nią w księgarni. Polska okładka mi się nie podoba, chłopak przedstawiony na fotografii w ogóle mi na Ariego nie wygląda, na Dantego tym bardziej. Tytuł też jakoś nie zachęca. Być może zerknęłabym na nią gdybym widziała, że jest pod patronatem Kampanii Przeciwko Homofobii, ale informacja ta znajduje się z tylu okładki.
A jednak po przeczytaniu jej, zakochałam się.
Książka przede wszystkim pozwala zrozumieć dorastających chłopców. Wejść na chwilę w ich skórę. Uświadomić sobie co przeżywają.
Pojawiają się w niej zarówno zabawne sytuacje, romantyczne chwile i momenty wymagające chwili zadumy. Przemyślenia bohaterów często skłaniają do refleksji nad własnym życiem.
Lektura jest stosunkowo lekka i przyjemna, ale nie jest przy tym głupia czy bezwartościowa.
O ile wizualnie mnie trochę odstrasza i najprawdopodobniej po prostu obłożę ją w papier, o tyle pod kątem treści to naprawdę piękna książka.

To, co Tygryski lubią najbardziej…

Jak wspomniałam książka została przedstawiona w bardzo subtelny sposób. Owszem, bohaterom zdarza się czasami rzucić jakimś sprośnym tekstem, jak przystało na chłopców w ich wieku, ale nie dochodzi do nich do żadnych nieprzyzwoitych sytuacji. Bywają sytuacje krępujące, ale nie nieprzyzwoite. „Zakochanie”, o którym wspomniałam na początku oparte jest przede wszystkim na uczuciach, nie na pożądaniu.
Niemniej jednak bywają naprawdę słodkie i romantyczne sytuacje takie jak, na przykład, leżenie nocą na ‘pace’ samochodu na pustyni i wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo.
Sytuacje które przytrafiają się chłopcom raczej nie będą powodować u Was uczucia gorąca na twarzy, ale z pewnością wywołają uczucie ciepła na serduszku.

„Inne zasady lata” w zdjęciach:



Okładka:









Strony tytułowe kolejnych części:







Wnętrze książki:






Informacje:

Autor: Benjamin Alice Saenz
Tytuł polski: „Inne zasady lata”
Tytuł oryginalny: „Aristotle and Dante Discovery the Secrets of the Universe”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Rodzinne / seria Zaczytane
Rok wydania: 2013
Książka została wydana pod patronatem Kampanii Przeciwko Homofonii
Cena z okładki: 39,90zł
Gdzie można przeczytać: Książka jest dostępna w większości księgarni internetowych, zwykle po nieco niższej cenie niż ta z okładki.


Obiecana Niespodzianka:

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma możliwość ot tak zamówić sobie ową książkę. Zanim na mnie nakrzyczycie, że kuszę Was dziełami, które nie są dostępnie bezpłatne, w ramach przeprosin chcę zaoferować jednemu z Was tę właśnie książkę.
Z okazji Wielkanocy, z okazji założenia tego bloga, z okazji tego, że naprawdę uwielbiam "Inne Zasady Lata" i chciałabym się nimi z kimś podzielić, kupiłam jeszcze jeden egzemplarz i wyślę go komuś, komu dopisze szczęście.
W związku z tym ogłaszam rozdanie.

Zasady są proste, takie same jak w każdym tego typu konkursie. Konkurs odbywa się równocześnie na blogu i na fanpage'u na facebooku.
Aby wziąc udział należy dodać bloga lub fanpage do obserwowanych, udostępnić poniższą grafikę i zostawić tu, lub na fanpage'u komentarz z informacją o tym, że bierze się udział.
13 kwietnia wylosuję szczęśliwca, do którego trafi książka.
Zastrzegam sobie, że wysyłam nagrodę tylko na terenie Polski.
Konkurs jest w całości sponsorowany przeze mnie. Nagrodą jest nowa, nieczytana książka, prosto z księgarni. :)
Można wziąć udział jednocześnie na facebooku i blogu, wtedy zamiast jednego losu dostaje się dwa.
Nagroda zostanie wysłana niezależnie od tego, czy udział w konkursie wezmą dwie osoby czy dwa tysiące.