niedziela, 27 marca 2016

Ikebukuro Boys Love Academy

Witajcie!

Dziś troszeczkę nietypowo, bo nie zostawię Wam żadnej lektury do przeczytania, ani żadnego materiału do obejrzenia, ale obiecuję, że następnym razem przedstawię Wam jakiś ładny film. Blog nie bez powodu nazywa się „okiem yaoistki”, a nie np. „recenzje Sil”. Chcę Wam pokazać nie tylko to, co czytam i oglądam, ale też troszkę przybliżyć, w jaki sposób patrzę na świat i co ciekawego w tym świecie znajduję. Dziś zabieram Was na małą, wirtualną wycieczkę. Bardzo chciałabym kiedyś wybrać się tam na całkiem dużą, realną wyprawę, niestety cel naszej podróży jest całkiem daleko… a konkretniej znajduje się w dzielnicy Ikebukuro, w Tokio…



Co to za wyjątkowe miejsce?
Miejsce, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć to kawiarnia znajdująca się w dzielnicy Ikebukuro. (Podział administracyjny Tokio jest nieco skomplikowany. Ikebukuro to coś w rodzaju „podcentrum”. Nie tym jednak się dziś zajmujemy, dlatego zainteresowanych odsyłam do poszukania informacji na własną rękę i proszę o wybaczenie, że dla ułatwienia nazywam to miejsce ‘dzielnicą’.)
Samo Ikebukuro jest już wyjątkowym miejscem. To taki mały raj dla „fuyoshi”. Warto zapamiętać to słowo, bo tyczy się zapewne większości z nas. ;) „Fuyoshi” to słowo, którym w Japonii określa się yaoistki. Dosłownie znaczy coś w rodzaju „spalona dziewczyna”, „zmarnowana dziewczyna”. Wiecie, taka, która woli związki męsko-męskie i sama niespecjalnie się do związku nadaje, bo woli romanse yaoi niż hetero. W Ikebukuro jest bardzo dużo miejsc skierowanych właśnie do yaoistek, poczynając na księgarniach z yaoicami po sklepy z elementami cosplayowymi, wypożyczalniami filmów i tak dalej… Jednym z miejsc, które szczególnie mnie ujęło jest kawiarnia „Boys Love Academy”. Nazwa mówi chyba sama za siebie, prawda?
Kawiarnia została otwarta w 2011 roku. Ma już pięć lat i chociaż dla obcokrajowców jest dość egzotycznym miejscem, w Japonii nie jest jeszcze bardzo popularna. Wyjątkowość "Boys Love Academy" polega na niezwykłym klimacie panującym w kawiarni, który sprawia, że klient czuje się w środku jak w interaktywnym serialu yaoi, oraz na "menu specjalnym".

Realia „kawiarni”.
Nietrudno się domyślić, że „Boys Love Academy” nie jest zwykła kawiarnią. Już przekraczając jej próg staje się częścią zupełnie innego świata. Każdy klient w kawiarni wciela się w rolę ucznia. Niezależnie od wieku, podczas pierwszej wizyty zostaje pierwszoroczniakiem. Kawiarnia jest liceum. Trudno uwierzyć, że dziewczyny wymęczone po szkole przychodzą zrelaksować się w miejscu stylizowanym na szkołę, prawda? Na szczęście nikt tu nikogo nie męczy zadaniami z matmy czy historii.
W kawiarni pracują sami młodzi mężczyźni. Kelnerzy ubrani są w stroje stylizowane na licealne mundurki. Większość z nich wygląda jak żywcem wyjęta z mangi yaoi. Są podzieleni na trzy klasy. Po kolorze krawata można rozpoznać, w której klasie jest dany uczeń. (kolory zmieniają się, co jakiś czas, dlatego nie podaję tu, jaki kolor przypada któremu rocznikowi). Rocznik jest ważny, ponieważ w Japonii przywiązuje się dużą wagę do tego, by w odpowiedni sposób zwracać się do osób starszych i młodszych od siebie. Klient musi wiedzieć, jak tytułować danych kelnerów. Na wstępie każdy klient otrzymuje „legitymację szkolną”, która jest nie tylko miłą pamiątką wizyty w tym niecodziennym miejscu, ale może też posłużyć zbieraniu punktów w programie lojalnościowym i przynosić sporo korzyści.
W kawiarni panuje atmosfera „boys love”. Nie ma (prawdopodobnie) żadnych pocałunków ani nic w tym stylu, ale kelnerzy cały czas pozostają w kontakcie ze sobą, rozmawiają, flirtują, dotykają się, często doprowadzają do dwuznacznych sytuacji między sobą.
Sam wstęp do kawiarni jest płatny. Na miejscu można zamówić, jak na kawiarnię przystało, różne napoje, desery, śniadania i dania główne. Klientki zwykle nie przychodzą tu jednak, by jeść. W środku można rozmawiać z kelnerami (którzy przecież są ‘kolegami’ ze szkoły, więc rozmowa z nimi nie jest niczym niewskazanym), po prostu się im przyglądać, albo skorzystać z bardzo obszernego zbioru mang yaoi i po prostu posiedzieć i poczytać.
 Poza normalnym menu jest też menu „specjalne”. Pozwala ono na zamówienie np. specjalności zakładu, czyli „Fantasizing Coupling Pocky”.


Menu Specjalne
„Fantasizing Coupling Pocky” to najdroższe, najmniej kaloryczne, a jednocześnie najsłodsze pocky pod słońcem. Cała jego magia polega na sposobie podania. Nie jemy go buźką, a oczkami ;).
Po złożeniu zamówienia możemy wybrać dwie osoby z obsługi, które odegrają na naszych oczach krótką scenkę „yaoi” i zjedzą owo pocky za nas. Tak „usta usta”. Jak wspominałam, nie mam daru do pisania, dlatego zamiast opowiadań piszę Wam recenzje.  Poniżej wstawię kilka filmików, na których owo Fantasizing Coupling Pocky jest pokazane. Wygląda o wiele atrakcyjniej niż wydawałoby się po moim opisie ;).
”Coupling Onigiri” pozwala na wybranie dwóch osób z obsługi, którzy razem, na naszych oczach przygotują specjalnie dla nas onigiri. Oczywiście będą zachowywać się tak, jakby byli absolutnie sami, flirtować i tak dalej. Onigiri dostajemy my, ale przy tej opcji nie ma ‘całusa’.

Obsługa
W kawiarni pracuje około 15-20 osób. (Liczba pracowników się zmienia, jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Nawet w tej chwili jest ogłoszony nabór na pracowników, więc jeśli czytają mnie jacyś panowie, proponuję rozważyć ciekawą ofertę pracy w Tokio…) Zwykle jednorazowo w kawiarni przebywa około 5-6 kelnerów. Większość z nich zna podstawy angielskiego, więc nie musimy martwić się, jeśli nie znamy japońskiego.
Jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany, na stronie internetowej kawiarni jest odrębny dział przeznaczony dla pracowników, w którym można znaleźć linki do ich twitterów i blogów. Do obejrzenia tutaj: http://www.blcafe.jp/pc/profile/index.html

Godziny otwarcia i rezerwacje
W kawiarni jest miejsce dla około 30 klientów. Nieczęsto jednak zdarza się, by była przepełniona. Rezerwacja jest oczywiście konieczna dla większej, zorganizowanej grupy osób. Można jej dokonać telefonicznie bądź przez stronę internetową. Rezerwacja jest stuprocentową gwarancją, że znajdzie się dla nas wolne miejsce, jednak, jeśli wybieramy się tam samotnie, bądź niewielką grupą, można spokojnie zaryzykować i przyjść bez rezerwacji. Rezerwacja kosztuje 300 ¥ za miejsce (ok. 10zł).
Kawiarnia jest otwarta od poniedziałku do piątku - od 15:00 do 22:00; w sobotę - od 12:00 do 5:00 (w niedzielę rano); w niedzielę - od 12:00 do 22:00.

Ceny
Wstęp do kawiarni –za pierwszą godzinę (w cenę wliczony jest 1 napój) – 1000 ¥ = ok. 34zł
Przedłużenie wizyty o pół godziny – 500 ¥ = ok. 17zł
Wizyta nocna (w soboty, od północy do 4 rano; w cenę wliczony 1 napój) – 2800 ¥ = ok. 95zł
„Rekrutacja” do szkoły (opłaty administracyjne przy pierwszej wizycie, wyrobienie legitymacji) – 100 ¥ = ok. 3,50zł
Fantasizing Coupling Pocky – 980 ¥ = ok. 33zł
Coupling Onigiri – 980 ¥ =ok. 33zł
Jedzenie i napoje (ceny przybliżone):
Spaghetti – 780 ¥ = ok. 26zł
Potrawy z ryżu 780 ¥ = ok. 26zł
Napoje – 480 ¥ = ok. 16,50zł
Kawa – 680 ¥ = ok. 23zł
Desery - 580-780 ¥ = ok. 20-26zł

Zasady panujące w „szkole”
1)      Zakaz robienia zdjęć (z wyjątkiem zdjęć jedzenia i menu)
2)      Zakaz dotykania kelnerów
3)      Zakaz wnoszenia jedzenia i napojów z zewnątrz
4)      Zakaz zostawania w szkole „po czasie”

Program lojalnościowy
Za każde wydane 1000 ¥ dostaje się 1 punkt na kartę lojalnościową (legitymację). Zebrane punkty gwarantują różne „bonusy”.
Bonusy: (nie gwarantuję, że wszystko dobrze przetłumaczyłam. Niestety te informacje są dostępne tylko po japońsku, a za mój ‘japoński’ ręczyć nie mogę.)
10 pkt – wybrany przez nas uczeń przygotuje specjalnie dla nas, na naszych oczach napój (ten, który jest w cenie wejściówki).
20 pkt – przed wizytą w kawiarni możemy zadzwonić i poprosić by któryś uczeń wyszedł nam naprzeciw i przyprowadził nas osobiście do kawiarni. (będzie na nas czekał w parku Higashi-Ikebukuro)
30 pkt – promocja do klasy drugiej i cheki (zdjęcie z aparatu instax z podpisem) wybranego przez nas ucznia
40 pkt -  wybrany przez nas uczeń (obecny w danej chwili w kawiarni) przygotowuje dla nas domowy posiłek (za posiłek płacimy 780 ¥)
50 pkt- podobnie jak przy 20 pkt, uczeń kawiarni wyjdzie „odebrać nas z parku”, ale tym razem możemy wybrać konkretną osobę spośród obecnych w kawiarni
60 pkt – szkoła będzie obchodzić nasze urodziny i otrzymamy kartkę podpisaną przez 12 osób. (uczniów?) Można to wykorzystać w czasie 2 tygodnie przed do 2 tygodnie po urodzinach
70 pkt – otrzymujemy kartkę z  wiadomością od wybranego przez nas ucznia
80 pkt – dwoje uczniów odgrywa przed nami scenkę
90 pkt – promocja do trzeciej klasy, cheki dwóch wybranych przez nas uczniów (wspólne ‘coupling’), przypinka z logo kawiarni
90 pkt ~ -powyżej 90 pkt za każde 10 więcej można uzyskać korzyści podobne do tych wymienionych wyżej, korzyści są zmienne, więc można uznać je za ‘niespodziankę’. Regulamin promocji nie określa, jakie mają być konkretnie.
300pkt – otrzymujemy śliczny album ze zdjęciami wszystkich uczniów.

Dlaczego warto odwiedzić Ikebukuro Boys Love Academy?
Trzy dychy za jedno, zwykłe, pocky, na które możemy ledwie popatrzeć?! NIE WARTO!
A tak absolutnie poważnie… Bardzo chciałabym napisać, że wizyta w takim miejscu przynosi jakąś korzyść duchową, niesie ze sobą jakąś głębszą wartość, uczy czegoś. Muszę jednak szczerze przyznać, że niestety nie doznamy tam raczej nagłego oświecenia, ani nic z tych rzeczy. Nie powiem jednak, że nie warto tam pójść. Ceny są atrakcyjne (jak na Japonię) i myślę, że nawet, na skromną, Polską kieszeń całkiem przystępne. Warto tam pójść by po prostu poprawić sobie nastrój. Odstresować się po ciężkim dniu, spędzić trochę czasu w sympatycznym towarzystwie. Poniżej zamieszczę kilka zdjęć, oraz kilka filmików, na których (nawet, jeśli ktoś nie rozumie japońskiego i angielskiego) wyraźnie widać jak ciepła atmosfera panuje w kawiarni.
W tej chwili Ikebukuro Boys Love Academy jest absolutnie poza moim zasięgiem. Jako biedna studentka mogę sobie powędrować do Japonii jedynie wirtualnie, albo palcem po mapie. Gdyby jednak takie miejsce znajdowało się w Polsce, myślę, że odwiedziłabym je przynajmniej raz, by zobaczyć ‘jak to jest’. A znając mnie szybko wpadłabym w obsesję i zaczęła zbierać punkcik do punkcika na karcie. :)


Ikebukuro Boys Love Academy w zdjęciach:
(źródła zdjęć są podane pod nimi, drobniejszą czcionką)
https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/

https://traveldreamscapes.wordpress.com/2015/04/27/japan-tokyo-boys-love-academy-cafe-ikebukuro/
http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/

http://en.rocketnews24.com/2014/08/15/a-fujoshis-heaven-on-earth-exists-in-ikebukuros-boys-love-academy-cafe/


Ikebukuro Boys Love Academy w filmach:







Informacje i linki:
Lokalizacja: Ikebukuro male BL Gakuen
Yubinbango170-0013 Toshima Ikebukuro 3-9-13 Iwashita, budynek 2F
(naprzeciwko Teikyo Heisei University, 10 minut drogi od wschodniego wyjścia stacji Ikebukuro)



Twitter: https://twitter.com/BLcafe_ikemen

sobota, 19 marca 2016

Benjamin Alire Saenz - Inne zasady lata

Cześć!

Kochani, muszę przyznać, że jestem miło zaskoczona tym, jak ciepło przyjęliście mnie i mojego bloga. Pod pierwszym postem pojawiły się pierwsze komentarze, jesteście też całkiem aktywni na facebooku, za co gorąco Wam dziękuję. Mam nadzieję, że nie zawiodę Was kolejnymi postami. Obiecuję się starać. :)
Zgodnie z zapowiedzią na facebooku, (jeśli ktoś jeszcze nie wie, informuję, że wrzucam na fanpage drobne wskazówki co do tego, o czym będzie kolejny post), dzisiaj opowiem Wam o pewnej książce…

Wpis dedykuję Adzie, która osobiście zaciągnęła mnie do księgarni i wsadziła „Inne zasady lata” w moje łapki. Dziękuję.

Na końcu posta czeka na Was niespodzianka :)
Przepraszam za jakość zdjęć, niestety nie mam zdolności fotograficznych. Nie dysponuję również dobrym aparatem. Mam nadzieję, ze mi to wybaczycie.




Zarys fabuły:

Akcja powieści toczy się w El Paso, w Meksyku. Jest 15 czerwca 1987 roku, kiedy poznajemy jej głównego bohatera. Zapewne na myśl, że cofamy się o prawie 30 lat, i to do Meksyku,  wyobrażamy sobie, że będziemy mieć do czynienia z mocno opalonymi, opychającymi się burito gangsterami w dziwacznych kapeluszach. Przynajmniej moja mina na nazwę „El Paso” niespecjalnie wyrażała zadowolenie.
A jednak byłam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że głównym bohaterem jest nastolatek, całkiem normalny, całkiem blady i całkiem bez dziwnych kapeluszy i zamiłowania do burito. Gangsterem też nie jest. No, może czasami droczy się ze swoją mamą o to, że być może powinien wstąpić do gangu, bo przecież jest prawdziwym meksykaninem, ale nie mówi tego poważnie.
Fabuła książki raczej nie jest złożona. Dwoje piętnastolatków spotyka się w całkiem przeciętnych okolicznościach, latem, na basenie. Oboje są znudzeni. Poznają się, zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Owszem, zdarzają się, jak to w książkach, rzeczy nieprzeciętne. Między innymi jeden z nich wykazuje się ogromnym heroizmem i ma swoje pięć minut jako niemalże bohater. Ale to nie jest tematem powieści. Moim zdaniem tematem powieści jest to, jak niezwykły jest ten przeciętny, zwyczajny świat widziany z perspektywy młodej osoby, która właśnie go poznaje.
Jak wspomniałam fabuła jest prosta. Bohaterowie spotykają się, spędzają razem czas. Coraz więcej i więcej czasu. Nawiązują głęboką przyjaźń. Na ich drodze pojawiają się różne przeciwieństwa, mniejsze lub większe tragedie, rozstania, które wystawiają ich znajomość na próbę, pierwsze doświadczenia z dziewczętami, problemy rodzinne. Największą jednak próbą dla ich przyjaźni jest jednak fakt, że przekształca się ona w zakochanie. Niestety tylko jednostronnie. Jak na tak młody wiek bohaterowie powieści mają naprawdę wiele problemów z którymi muszą sobie radzić.

Bohaterowie:

Ari – właściwie Angel Aristotiles Mendoza. To z jego perspektywy prowadzona jest narracja. Nosi imię wielkiego filozofa, choć nie na cześć samego Arystotelesa, a na cześć własnego dziadka, który również właśnie to imię nosił. Moim zdaniem do Ariego pasuje tak „wielkie” imię.
Ari jest buntownikiem. Być może w tym wieku etap buntu jest normalny, ale Ari przechodzi go naprawdę burzliwie. Bywają chwilę, kiedy jest naprawdę wściekły. Ma sporo problemów z rodziną, choć z pozoru w jego domu wszystko jest w porządku. Starszy brat Ariego, Bernardo jest w więzieniu. Ari niewiele o nim wie, a jego temat jest w domu tematem tabu. Długo nie wiemy dlaczego właściwie Bernardo trafił do więzienia i co sprawiło, że rodzice zachowują się jakby nigdy nie mieli drugiego syna. Kolejnym problemem Ariego jest jego własny ojciec, który był kiedyś na wojnie i od tego czasu nosi w sobie dziwny ciężar i jest bardzo zamknięty w sobie. Początkowo jednak Ari bardzo wyraźnie definiuje to, co jest jego największym problemem: „Problem z moim życiem polegał na tym, że było pomysłem kogoś innego”. Więc cały swój bunt Ari kieruje właściwie przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Próbuje za wszelką cenę odnaleźć siebie i ułożyć sobie życie po swojemu i według własnych zasad.
Ari pomimo całego swojego buntu jest bardzo wrażliwą osobą. Mam wrażenie, że jest nieco zagubiony. Bardzo dużo myśli. Przez cały czas czytania książki właściwie siedzimy w jego głowie. Pamiętam jak sama miałam te piętnaście, szesnaście lat i przyznaję, że autor doskonale oddał myśli nastolatka. Człowiek w tym wieku czuje tysiąc rzeczy jednocześnie i myśli o kilkuset sprawach na raz. Ten natłok myśli bywa czasami naprawdę szalony. Jak na szalonego nastolatka przystało.

Dante – Dante Quintana. Również piętnastolatek. Absolutne przeciwieństwo Ariego. Pochodzi z dobrego domu, jego tato jest profesorem angielskiego. Sam Dante jest osobą bardzo mądrą, oczytaną, wrażliwą. Sporo wie o świecie, co często mu się przydaje i sprytnie to wykorzystuje. Uwielbia czytać. Nie tylko prozę, ale również poezję. Z jakiegoś powodu potrafi dotrzeć do Ariego na tyle, by i jego przekonać do przeczytania tomiku wierszy.
Jest buntownikiem, to chyba typowe w tym wieku, ale swój bunt wyraża w zupełnie nieszkodliwy, zabawny sposób. Dante buntuje się przede wszystkim przeciw niesprawiedliwości losu. Troszczy się o każde żywe stworzenie, jest bardzo empatyczny. Myślę, że gdyby żył teraz w Polsce, swój bunt wyrażałby na przykład dietą wegańską. Oczywiście to tylko moje wyobrażenie ‘współczesnego’ Dante. Jest artystą i wolną duszą. Nienawidzi butów. Nienawidzi kłamstw. Nienawidzi ograniczeń. Dante nie wstydzi się mówić tego, co myśli. Nie boi się przyznawać do własnych myśli i uczuć, co nie znaczy, ze zawsze otwarcie o nich mówi. Jest całkiem tajemniczą osobą. Artystyczna, wolna dusza.
To, co mnie w nim najbardziej ujęło to ta jego nienawiść do butów. Wykorzystuje każdą okazję by się ich pozbyć. Wchodząc do domu Ariego zdejmuje buty przed przestąpieniem progu.
”Japończycy tak robią – wyjaśnił. –Nie wnoszą brudu tego świata do czyjegoś domu.”
Pewnego razu wymyślił grę polegającą na rzucie butem w dal. Prawdopodobnie tylko po to, by rozwalić swoje buty i mieć usprawiedliwienie dla chodzenia boso.
Jest coś wyjątkowego w chodzeniu latem boso. Zdarza mi się to i osobiście bardzo to lubię. Niezależnie od tego czy pod stopami czuję miękką trawę, czy sypki piasek w którym zatapiają się stopy, czy nawet przyjemnie rozgrzany, gładki chodnik. Oczywiście nie odważyłabym się wyjść boso na spacer po mieście. Dlaczego? Co jest złego w chodzeniu boso? Być może nawet Dante mi trochę imponuje swoją odwagą.

O ile cała narracja jest pierwszoosobowa i prowadzona z perspektywy Ariego, więc ciężko doszukać się jakiegoś jego opisu, o tyle fragmenty opisujące Dantego pojawiają się dosyć często. Pozwolę sobie przytoczyć jeden z pierwszych, by nieco lepiej przybliżyć to, jakie zrobił pierwsze wrażenie na Arim.

„Miał piętnaście lat. Kim był? Wyglądał delikatnie, ale taki nie był. Zdyscyplinowany, twardy i kompetentny, nie udawał, że jest głupi i zwyczajny. Nie był ani taki, ani taki. Był zabawny, skoncentrowany i zawzięty. To znaczy, gość potrafił się zawziąć. I nie było w nim nic wrednego. Nie rozumiałem, jak mógł żyć na tym podłym świecie bez krzty podłości. Jak można żyć bez odrobiny draństwa? Dante stał się jeszcze jedną tajemnicą we wszechświecie pełnym sekretów.”

Tytuł:

Oryginalny tytuł powieście brzmi: „Aristotle and Dante discover the Secrets of the Universe”.
W dosłownym tłumaczeniu na język polski: “Arystoteles I Dante odkrywają tajemnice wszechświata”. Zupełnie prosty i niewyszukany tytuł, a jednak doskonale pasuje do tej książki, bo rzeczywiście na poznawaniu tajemnic. Chłopcy poznają tajemnice dotyczące ich samych, odkrywają siebie, swoją seksualność, swoje poglądy wobec świata. Dante poznaje Ariego, który jest wyjątkowo tajemnicy. „Nieprzenikalny”. Ari próbuje się dowiedzieć o tym, co czuje jego ojciec. Próbuje też odkryć prawdę o swoim tajemniczym bracie. W ich życiu pojawia się mnóstwo tajemnic.
Polski tytuł „Inne zasady lata” nawiązuje do sytuacji, która ma miejsce w jednym z pierwszych rozdziałów. Ari wybiera się na basen. Ma na sobie starą koszulkę, którą jego ojciec zdobył lata temu na jednym z koncertów. Koszulka nie dość, że jest stara, to jeszcze noszona przez kilka dni. Matka zwraca na to uwagę. Gdyby był to normalny dzień, Ari musiałby się przebrać. Ale to nie był zwykły dzień. To był lipiec, więc nasz bohater wybronił się właśnie tym, że jest lato, a latem panują inne zasady.
Sposób przedstawienia historii:


Powieść nie należy do szczególnie długich. Polskie wydanie książki ma 338 stron, 105 rozdziałów podzielonych na 6 części. Średnio 3,22 strony na rozdział. Każda część ma własny podtytuł, większość jest też opatrzona cytatem. Poniżej zamieszczę zdjęcia poszczególnych stron rozpoczynających każdą część.
Rozdziały mają bardzo zróżnicowaną długość. Bywają takie, które trwają kilka stron, bywają również takie, które złożone są zaledwie z kilku zdań. Podoba mi się to, ponieważ rozdziały rozpoczynają i kończą się bardzo naturalnie. Nie ma jakiejś reguły objętościowej. Poza tym książkę bardzo przyjemnie i szybko się czyta, bo taki podział sprawia, że jest bardziej przejrzysta.
Jeśli chodzi o sam styl pisania. Cała historia została przedstawiona w bardzo subtelny sposób.
Ari jest osobą bardzo inteligentną. Przemyślenia, którymi się dzieli z czytelnikiem często są naprawdę głębokie i być może nieco zbyt poważne jak na jego wiek. Jednocześnie jego zachowanie i część myśli jest typowa dla nastolatka.
Nigdy nie byłam nastolatkiem. Byłam nastolatką. To bardzo duża różnica. Nie miałam okazji przeżyć tego, co przeżywa chłopiec stający się mężczyzną, ale myślę, że ta książka dała mi pewną namiastkę tego.

Dlaczego warto przeczytać „Inne zasady lata”?

Jeśli jeszcze nie przekonałam Cię, że jest to naprawdę wartościowa książka, po prostu uwierz mi na słowo i spróbuj ją przeczytać.
Szczerze powiedziawszy, gdyby mi jej nie polecono nie sięgnęłabym po nią w księgarni. Polska okładka mi się nie podoba, chłopak przedstawiony na fotografii w ogóle mi na Ariego nie wygląda, na Dantego tym bardziej. Tytuł też jakoś nie zachęca. Być może zerknęłabym na nią gdybym widziała, że jest pod patronatem Kampanii Przeciwko Homofobii, ale informacja ta znajduje się z tylu okładki.
A jednak po przeczytaniu jej, zakochałam się.
Książka przede wszystkim pozwala zrozumieć dorastających chłopców. Wejść na chwilę w ich skórę. Uświadomić sobie co przeżywają.
Pojawiają się w niej zarówno zabawne sytuacje, romantyczne chwile i momenty wymagające chwili zadumy. Przemyślenia bohaterów często skłaniają do refleksji nad własnym życiem.
Lektura jest stosunkowo lekka i przyjemna, ale nie jest przy tym głupia czy bezwartościowa.
O ile wizualnie mnie trochę odstrasza i najprawdopodobniej po prostu obłożę ją w papier, o tyle pod kątem treści to naprawdę piękna książka.

To, co Tygryski lubią najbardziej…

Jak wspomniałam książka została przedstawiona w bardzo subtelny sposób. Owszem, bohaterom zdarza się czasami rzucić jakimś sprośnym tekstem, jak przystało na chłopców w ich wieku, ale nie dochodzi do nich do żadnych nieprzyzwoitych sytuacji. Bywają sytuacje krępujące, ale nie nieprzyzwoite. „Zakochanie”, o którym wspomniałam na początku oparte jest przede wszystkim na uczuciach, nie na pożądaniu.
Niemniej jednak bywają naprawdę słodkie i romantyczne sytuacje takie jak, na przykład, leżenie nocą na ‘pace’ samochodu na pustyni i wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo.
Sytuacje które przytrafiają się chłopcom raczej nie będą powodować u Was uczucia gorąca na twarzy, ale z pewnością wywołają uczucie ciepła na serduszku.

„Inne zasady lata” w zdjęciach:



Okładka:









Strony tytułowe kolejnych części:







Wnętrze książki:






Informacje:

Autor: Benjamin Alice Saenz
Tytuł polski: „Inne zasady lata”
Tytuł oryginalny: „Aristotle and Dante Discovery the Secrets of the Universe”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Rodzinne / seria Zaczytane
Rok wydania: 2013
Książka została wydana pod patronatem Kampanii Przeciwko Homofonii
Cena z okładki: 39,90zł
Gdzie można przeczytać: Książka jest dostępna w większości księgarni internetowych, zwykle po nieco niższej cenie niż ta z okładki.


Obiecana Niespodzianka:

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma możliwość ot tak zamówić sobie ową książkę. Zanim na mnie nakrzyczycie, że kuszę Was dziełami, które nie są dostępnie bezpłatne, w ramach przeprosin chcę zaoferować jednemu z Was tę właśnie książkę.
Z okazji Wielkanocy, z okazji założenia tego bloga, z okazji tego, że naprawdę uwielbiam "Inne Zasady Lata" i chciałabym się nimi z kimś podzielić, kupiłam jeszcze jeden egzemplarz i wyślę go komuś, komu dopisze szczęście.
W związku z tym ogłaszam rozdanie.

Zasady są proste, takie same jak w każdym tego typu konkursie. Konkurs odbywa się równocześnie na blogu i na fanpage'u na facebooku.
Aby wziąc udział należy dodać bloga lub fanpage do obserwowanych, udostępnić poniższą grafikę i zostawić tu, lub na fanpage'u komentarz z informacją o tym, że bierze się udział.
13 kwietnia wylosuję szczęśliwca, do którego trafi książka.
Zastrzegam sobie, że wysyłam nagrodę tylko na terenie Polski.
Konkurs jest w całości sponsorowany przeze mnie. Nagrodą jest nowa, nieczytana książka, prosto z księgarni. :)
Można wziąć udział jednocześnie na facebooku i blogu, wtedy zamiast jednego losu dostaje się dwa.
Nagroda zostanie wysłana niezależnie od tego, czy udział w konkursie wezmą dwie osoby czy dwa tysiące. 


piątek, 11 marca 2016

Love Sick: The series


Cześć!

Czy to normalne, że pierwszy post jest taki stresujący?  Czuję, że wypadałoby coś powiedzieć na wstępie, a jednocześnie wiem, że szkoda Waszego cennego czasu, moi drodzy czytelnicy, więc spróbuję mówić krótko i od razu przejść do tematu dzisiejszego wpisu.
Mam 22 lata,  od około 7-8 lat interesuję się tematyką miłości męsko-męskiej. Zapewne domyślacie się, że te najbardziej popularne mangi i anime yaoi mam już dawno za sobą. Im więcej czytam i oglądam, tym trudniej znaleźć coś nowego. Bywały chwile, kiedy stwierdzałam, że widziałam już wszystko i irytowałam się, że nie mam nic więcej do czytania i oglądania.  Te chwile były naprawdę frustrujące. Właśnie dlatego postanowiłam zacząć pisać tego bloga. Chcę pomóc osobom, które mają podobne problemy i wydaje im się, że już nic nie pozostało.
Postaram się skupić na dziełach kultury, które nie są popularne w Polsce. Chcę Wam pokazać coś nowego. Nie wykluczam jednak, że poruszę też temat wydawanych w Polsce nowości mangowych, książek bądź filmów, które uważam za warte uwagi. Będę starała się zwracać uwagę na to, co jest w danym utworze wartościowe. Nie uznaję ‘yaoi dla yaoi’ pokroju znanych zapewne wszystkim „Sensitive pornograph” czy „Boku no Pico”. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś chce zobaczyć dwóch pieprzących się facetów nie ogląda (bądź nie czyta) yaoi tylko wchodzi na stronę porno.
Wiadomo, wszelkie sceny miłości fizycznej są ważnym elementem tego gatunku, ale nie najważniejszym. Dlatego postaram się z każdego omawianego utworu wyłuskać jakiś morał i przekazać, dlaczego (poza scenami łóżkowymi) warto go obejrzeć bądź przeczytać.

Na pierwszy ogień idzie tajski serial „Love Sick: The Series”.  Na wstępie pragnę zaznaczyć, że serial oglądałam po angielsku,  nie mam informacji, czy jest dostępny gdzieś do obejrzenia po polsku.
Nie obrażę się, jeśli osoby, które nie czują się na siłach by oglądać serial z angielskimi napisami postanowią odpuścić sobie dalsze czytanie, by się nie nakręcać. W razie czego, czytacie na swoją odpowiedzialność.




Zarys fabuły:
Akcja toczy się głównie w elitarnej męskiej szkole. Głównymi bohaterami są Phun, który jest członkiem szkolnego samorządu i Noh, który jest wiceprzewodniczącym klubu muzycznego.
Phun pochodzi z dobrej, bogatej rodziny. Od dawna ma dziewczynę, Aim, która jest dla niego bardzo ważna i którą głęboko szanuje. Z pewnych powodów nie chce przedstawić jej rodzicom.  Jego ojciec nie wiedząc, że Phun już kogoś ma, uparcie próbuje umówić go na randkę z córką swojego przyjaciela.
Phun ma młodszą siostrę, Pang, która jest zapaloną yaoistką. Pang jest oczkiem w głowie ojca, który zapewne zrobiłby dla niej wszystko. Nasz bohater wpada na pomysł by udawać przed siostrą, że ma chłopaka, o którym na razie nie chce mówić rodzicom. Pang oczywiście zrobiłaby wszystko dla dobra chłopięcej miłości, więc przekonałaby ojca, by odpuścił synowi ustawionych randek.
Oczywiście dla powodzenia sprawy Phun musi znaleźć sobie chłopaka ‘na niby’, którego mógłby przedstawić siostrze.  Wbrew pozorom nie jest to wcale trudne, okazja na wrobienie kogoś pojawia się całkiem szybko, kiedy  Noh źle oblicza budżet klubu muzycznego i pojawia się w siedzibie samorządu z problemem poważnego deficytu gotówki. Potrzebuje pieniędzy na zamówione omyłkowo instrumenty dla klubu. Wtedy to Phun proponuje mu pomoc z problemem finansowym w zamian za pomoc w swoim małym oszustwie.
Chłopcy zaczynają udawać przed Pam parę. Nietrudno się domyślić, że im lepiej się poznają i więcej czasu spędzają ze sobą, rodzi się między nimi uczucie. Niestety sytuacja nie jest prosta.

Phun ma za sobą pierwszy raz ze swoją dziewczyną. Dla nas może wydawać się tu zupełnie nieistotne, ale oglądając serial musimy mieć na uwadze ogromne różnice kulturowe. W Tajlandii czystość jest bardzo ważna. Kiedy dziewczyna oddaje się mężczyźnie okazuje mu tym samym ogromne zaufanie, ponieważ tracąc dziewictwo jednocześnie traci na atrakcyjności. Mężczyzna, który odebrał dziewczynie niewinność powinien zachować się honorowo i pozostać z nią. Jeśli kobieta postanowi go porzucić, jest wszystko w porządku, on nic na tym nie traci. Jeśli to on ją zostawi, jest ostatnim dupkiem i brak mu godności. Dlatego Phun nie może zostawić Aim. Jest dobrze wychowany, szanuje swoją dziewczynę i musi brać odpowiedzialność za swoje czyny.  Zakochuje się w Noh, ale jednocześnie czuje potrzebę opieki nad Aim i chce ją uszczęśliwiać.
Noh też nie jest do końca wolny, ponieważ w jego życiu pojawia się Yuri, która pod wpływem chwili mówi znajomym o tym, że Noh jest jej chłopakiem. By oszczędzić dziewczynie upokorzenia i nie pokazać innym, że kłamała, Noh zaczyna się z nią umawiać i zachowywać jak jej chłopak. Trudno określić, czy rzeczywiście są w związku, czy tylko udają, ale relacje z Yuri również uniemożliwiają Noh związek z Phun’em.

Cała sprawa tego, że facet nie może opuścić dziewczyny, kiedy już się z nią prześpi może wydawać się nam ogromnie seksistowska. Pamiętajmy jednak o tym, że mamy tu do czynienia z zupełnie inną kulturą. Relacje między mężczyznami a kobietami wyglądają tam zupełnie inaczej. Chwilami nawet miło popatrzeć na to, z jakim szacunkiem się tam kobiety traktuje i jakimi gentelmanami są bohaterowie.
Pomimo różnic kulturowych bohaterami serialu są nastolatki. Imprezują, bawią się, wygłupiają, wysyłają sobie głupie wiadomości na kakao talk (odpowiednik naszego Messenger). Są bardzo podobni do nas. Widać to szczególnie po Pam, które czyta dokładnie te same komiksy, co my (nie mam pewności, ale w serialu pojawiają się chyba mangi sekaiichi hatsukoi i keep out), która ogląda anime i kłóci się z przyjaciółkami, które anime sportowe jest najlepsze, które pairingi z Free!, Kuroko no Basket i Haikyuu są najfajniejsze i gdzie jest więcej hintów yaoi.
Warto zwrócić uwagę na podobieństwa i różnice w życiu nastolatków z Tajlandii i z Polski.
Oprócz głównego wątku Phun x Noh pojawia się wiele interesujących wątków pobocznych. Jednym z nich jest wątek Pam. Nasza siostra yaoistka jest fanką pewnej uroczej pary. Pop i Shane to dwaj przystojniacy, którzy nie kryją się ze swoim związkiem. Pojawiają się wszędzie jako para, wrzucają wspólne zdjęcia na instagrama i są małymi lokalnymi celebrytami uwielbianymi przez yaoistki.  Czerpią z tego sporo korzyści. Wyglądają na bardzo szczęśliwych i zakochanych w sobie po uszy. W pewnym momencie jednak Pop zaczyna wyraźnie podrywać Pam. Do tego stopnia, że potrafi zapytać ją „Czy gdybym był Makoto, zostałabyś moim Haruką?” . (Dla niezorientowanych, Makoto i Haruka to bohaterowie anime Free!, których shipuje Pam). Kiedy przyjaciółki Pam dowiadują się, że dziewczyna kręci z Pop’em mają jej za złe, że może rozbić idealny związek Pop’a i Shane’a. Jednocześnie Shane stara się robić wszystko, by utrzymać fikcyjny związek z Pop’em i nie tracić płynących z niego korzyści. Pam staje przed poważnym problemem i wyborem. Wątek ten przekazuje też bardzo istotny morał, który, chciałabym, by zapadł w pamięć widzom. –Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Nie każdy jawny związek boy x boy jest prawdziwy. Niestety yaoi coraz lepiej się sprzedaje i wielu mężczyzn, szczególnie muzyków, pokazuje swoim fankom sporo fanservice’u ku ich uciesze. Poza grą jednak nie stoi żadne głębsze uczucie. Nie chcę tu rozpisywać się na temat podobnych sytuacji, których doświadczyłam osobiście, bo nie to jest tematem wpisu. Warto jednak mieć świadomość, że fanservice może być tylko grą. Po części może też być elementem sztuki, prezentować jakąś koncepcję. Nie należy brać tego na poważnie, a tym bardziej denerwować się i oskarżać artystę o oszustwo, gdy np. wychodzi na jaw, że jest hetero.

W serialu występują jeszcze przynajmniej 3 inne wątki boy x boy. Każdy przedstawia inny problem, każdy jest wart uwagi, nie chcę Was jednak zamęczać streszczając całe dwa sezony. :)

Wątkiem, o którym chcę również wspomnieć jest Jeed. Jeed jest dziewczyną pochodzącą ze stosunkowo ubogiej rodziny. Jej rodzicom nie udało się wiele osiągnąć, przez co całą swoją ambicję przelewają na córkę.  Ledwie wiążą koniec z końcem, a mimo to posyłają ją do elitarnej szkoły dla bogatych dziewcząt. Jeed wpadając w towarzystwo bogatych koleżanek jest pod ogromną presją. Nie chce pokazać tego, ze jest biedna. Stara się dorównać koleżankom podczas wyjść na miasto, na zakupy. Nie jest to łatwe. Zaczyna wpadać w coraz większe problemy. Próbuje znaleźć sobie bogatego chłopaka w elitarnej męskiej szkole, niestety trafia na równie biednego Khoma, który uczy się w szkole dzięki sportowemu stypendium, kradnie ojcu kartę kredytową, przez co ma problemy z rodzicami, później próbuje zarobić pieniądze jako modelka, co również nie kończy się najlepiej. Możemy obserwować jak Jeed ze skromnej dziewczyny, pod wpływem presji otoczenia i rywalizacji z koleżankami zamienia się w prawdziwą, dwulicową jędzę. Robi wiele złych rzeczy i trudno określić czy wina leży w całości po jej stronie, czy trochę też po stornie rodziców, którzy na siłę pchnęli ją w takie, a nie inne otoczenie.

W serialu mamy okazję obserwować nie tylko rozterki sercowe bohaterów, ale również nawiązujące się przyjaźnie, rywalizację sportową, odkrywanie swojej orientacji seksualnej, problemy, które pojawiają się w życiu nastolatków.

Obsada:

Phun - Nawat Phumphothignam (White)


Noh - Chonlathorn Kongyingyong (Captain) 


 Yuri - Pannin Charnmanoon (Pineare)
Aim - Primrose Chindavanich 

Earn - Anupart Luangsodsai (Ngern)



Pang - Veerakarn Puvapiromquan (Puen) 

Reszta obsady z infromacjami o aktorach i odsyłaczami do ich twittera i instagrama dostępna tutaj: http://lovesicktheseries.weebly.com/cast.html


Dlaczego warto obejrzeć Love Sick: The Series?

Po części wspomniałam już o tym w opisie fabuły. Serial uczy nas, że nie wszystko, co wygląda na miłość jest miłością. Być może część dziewcząt skłoni do przemyśleń na temat szacunku do samej siebie.  Postać Jeed pokazuje problem przelewania swoich ambicji na dzieci. Uczy też pewnego dystansu do życia, pokazuje, jakie mogą być konsekwencje pewnych zachowań i czym się kończy chciwość.
Miłość między głównymi bohaterami zostaje przedstawiona w bardzo naturalny sposób. Bohaterowie również nie są wyidealizowani. Mają swoje wady.  Są ludźmi. Potrafią się upić i zachowywać rzeczywiście jak pijani, potrafią chorować, korzystają z toalety jak każdy i mają czasami problemy żołądkowe. Miewają zupełnie banalne problemy jak kary za spóźnienia do szkoły, zdarza im się upaćkać czymś mundurek i chodzić cały dzień z plamą, zdarza się skompromitować przed kolegami.
Pomimo tego, że część przedstawionych w serialu problemów jest naprawdę poważna i skłania do refleksji, serial jest całkiem przyjemny, stosunkowo lekki i odprężający.
Warto napisać też parę słów na temat aktora grającego Noh. Moja reakcja na niego podczas pierwszych kilku odcinkach wyglądała mniej więcej: „Łyse uke?! Nie, nie ma opcji bym to przemęczyła! Seme jeszcze, ale łyse uke?!”. Zastanawiałam się, czy naprawdę nie mogli wziąć do tej roli kogoś innego, bo przecież klasycznie pasywna strona w tego typu związkach jest przestawiona bardzo subtelnie, ma sporo cech kobiecych i zwykle dłuższe włosy. Nie mogłam wyjść z podziwu, kiedy szukając innych zdjęć Kongyingyong’a Chonlathorn’a  (aktora grającego rolę Noh) zauważyłam, że zwykle nosi on znacznie dłuższe włosy (zdjęcia poniżej) i obciął je na krótko prawdopodobnie do roli.
W miarę oglądania zauważa się jednak, że Noh ma w sobie naprawdę dużo uroku. Przy oglądaniu drugiego sezonu nie wyobrażałam już go sobie w roli seme.  Jest przeuroczy nie tylko ze względu na swoje zachowanie, ale również ze względu na wygląd. W tej króciutkiej fryzurce też jest coś na swój sposób uroczego. Wniosek - nie oceniamy po pozorach!


To, co Tygryski lubią najbardziej…
Bez wątpienia głównym tematem serialu jest miłość męsko-męska. Ilość 'yaoi' w tym serialu szacuję na jakieś 75-80%.
Nie, w zasadzie, nie ma scen łóżkowych. Pojawia się kilka scen pocałunków, ale nie są też częste. Miłość fizyczna jest przedstawiona w bardzo subtelny sposób, zwykle polega na drobnych gestach typu otarcie się o siebie rąk, siadanie blisko siebie tak, by stykać się udami, trzymanie za ręce, spojrzenia, przytulenia. Tych drobnych gestów jest jednak na tyle dużo i są przedstawione na tyle dobrze, że nie pozostawiają niedosytu.
Fizyczność jest tym, co raczej krępuje bohaterów. Wszystko zaczyna się od emocji i to właśnie z nich wynika jakakolwiek bliskość.

Love Sick: The Series w zdjęciach:














Oficjalny trailer:
Sezon 1:

Sezon 2:



Dane techniczne i linki:

Serial postał na postawie tajskiej noweli „LOVE SICK: The Chaotic Live sof Blue Short Guys”.
( Moim zdaniem w tym wypadku serial jest lepszy, ale jeśli ktoś chce przeczytać, pierwszy rozdział jest tutaj:  http://www.kudalakorn.com/translation-love-sick-chapter-1-begins/ )
Oficjalna strona internetowa: http://mcot-web.mcot.net/lovesick/  
Oficjalny fanpage na facebooku:  https://www.facebook.com/lovesicktheseries
Ilość odcinków: 
Sezon 1 - 12
Sezon 2 - 36

Gdzie można obejrzeć? 
(dostępność: 11 marca 2016)
Po angielsku:
Sezon 1 - http://kissasian.com/Drama/Love-Sick-The-Series
Sezon 2 - http://kissasian.com/Drama/Love-Sick-The-Series-Season-2